Nie wychodzi się z imprezy firmowej z kolegą, żeby pojechać z nim sam na sam do klubu i tańczyć do 2 w nocy gdy ma się męża, a kolega żonę. Mam rację, czy przesadzam?

Moja żona miała wczoraj imprezę integracyjną z pracy. Mówiła, że wróci wcześnie, ale wróciła o 2 w nocy i powiedziała, że była słaba muzyka, więc się z kolegą zwinęła i pojechali sobie na miasto do klubu potanczyc. Nie znam tego kolegi, ale odkąd tam pracuje wiem że ma z nim dobry kontakt, często ze sobą piszą, wysyłają se memy itp. Nie zaglądałem jej nigdy w wiadomości, więc nie wiem co o nim piszą, ale często o nim mówi. I w środku nocy jak wróciła to powiedziała mi, że przetwnczyła z nim sam na sam kilka godzin. Czegoś takiego nie zrobiła nigdy nawet ze mną, choć nie raz mieliśmy ochotę pojechać sobie potańczyć, to nigdy nie doszło to so skutku. Czy jestem przesadnie zazdrosny, czy moje niezadowolenie jest uzasadnione? Osobiście w życiu by mi do głowy nie przyszło iść do dyskoteki z koleżanką sam na sam, wiedząc, że ona ma męża, a ja mam żonę i to jeszcze poprzez wymknięcie się z inprezy firmowej w połowie. Tak się po prostu nie robi, nawet jeśli to miało czysto koleżeński charakter. Na imprezach jest alkohol (żona akurat w ogóle nie pije, ale kolega owszem) i taki czas spędzony sam na sam może być początkiem bardzo niefajnej, z mojego punktu widzenia, drogi.